Pacjent 0 Wojtka Ziemilskiego obok Cyrana Katarzyny Raduszyńskiej, Iwanowa, człowieka, który śpi Małgorzaty Maciejewskiej i Kumulacji Jacka Jabrzyka wyznaczają linię repertuarową kolejnego pandemicznego sezonu w Szaniawskim. „Wiemy, jak to zrobić!” – to hasło towarzyszy od września scenie pod artystycznym kierownictwem Sebastiana Majewskiego. Czyli – wiemy, jak radzić sobie z tą trudną sytuacją, żebyśmy my i widzowie byli bezpieczni. To bezpieczeństwo ma szerokie znaczenie, bo chodzi przecież i o zdrowie, i o finanse. Decyzja, żeby wycofać się z produkcji wielkoobsadowych spektakli i postawić na realizację większej liczby monodramów ma z jednej strony zminimalizować ryzyko zakażeń w zespole (jest na to szansa, kiedy praca nad spektaklem rozgrywa się w aktorsko-reżyserskich duetach), z drugiej, zbudować taki model ekonomiczny, który przy widowni ograniczonej początkowo do pięćdziesięciu procent, a w późniejszym okresie do dwudziestu pięciu procent, zminimalizowałby ryzyko strat, zapewniając jednocześnie zespołowi ciągłość pracy, a publiczności atrakcyjny, uzupełniany o nowości program.
Dziś wiemy już, że ten przemyślany projekt okazał się niewystarczający w starciu z kolejnymi obostrzeniami – od soboty 7 listopada decyzją rządu teatry i pozostałe instytucje kultury zostały zamknięte i nie wiadomo, kiedy będzie w nich możliwy powrót – do grania, bo praca w większości wciąż trwa. Na zmianę sytuacji Szaniawski zareagował natychmiastowo – od 14 listopada wszystkie spektakle w repertuarze będą dostępne w formie streamingów na żywo, co oznacza, że z perspektywy twórców sytuacja zmieni się tylko częściowo – będą wychodzić na scenę i grać, tak jak to było wcześniej zaplanowane, tyle że bez udziału widowni.
Ten fantomowy widz, pojawiający się i stopniowo rozpływający się w powietrzu, zamaskowany, a w konsekwencji jakby zablokowany w ujawnianiu emocji, staje się ważnym punktem odniesienia dla pierwszych monodramów, których premiery już się odbyły. Z czterech, które teatr ma w repertuarze, udało mi się zobaczyć trzy – Pacjenta, Cyrana i Iwanowa. Jestem jednak przekonana, że nie będzie nadużyciem, jeśli napiszę, że we wszystkich powtarza się motyw samotności, izolacji, zapośredniczonych form kontaktu, potrzeby bliskości, tego bycia razem, o którym mówi radiowiec Świeściak z Pacjenta 0, i desperackich prób przebicia szklanej ściany, która dzieli aktora i wykreowaną przez niego sceniczną postać od innych ludzi. Także od innych postaci, takich jak Roksana z Cyrana, obecna jako głos w słuchawce telefonu, ale i w pamięci bohatera, albo partnerująca Piotrowi Mokrzyckiemu Irena Sierakowska obecna na scenie jako hologram.
(…)
Nie tylko w Pacjencie 0 możemy przejrzeć się z naszymi lękami i tęsknotami z czasów pandemii, choć wydaje się, że spośród czterech scenicznych opowieści tylko ta dotyka tego tematu wprost. Ale dialoguje z nią także Kumulacja Jabrzyka z Mateuszem Flisem, teatralna wariacja na temat teorii spiskowych, oraz, w mniej oczywisty sposób, dwa pozostałe spektakle, oparte na klasycznych tekstach – Cyrano i Iwanow. Człowiek, który śpi.
(…)
Do śmierci, do kresu nie tylko człowieczego życia, ale też trwania planety prowadzą nas w Iwanowie. Człowieku, który śpi reżyserka Małgorzata Maciejewska i aktor Piotr Mokrzycki. Dostajemy studium człowieka w kryzysie, który jest odzwierciedleniem choroby toczącej świat. Tekst jest wariacją na temat zaproponowanego przez Czechowa tematu – marzenia i sny nowego Iwanowa, żyjącego w nieodległej przyszłości, nie mogą się spełnić nie dlatego, że to on odwrócił się plecami od świata, ale ponieważ ów świat obumiera.
Bohater Mokrzyckiego spędza czas w izolacji, budując w swoim odosobnieniu namiastkę życia na planecie, do której tęskni. Jest być może ostatnim człowiekiem, ostatnim żywym organizmem na niej. Iwanow tęskni do lasu i może oglądać nieistniejący już las na ekranie, żyje otoczony wypchanymi zwierzętami, bo tych prawdziwych już nie ma. Nowoczesne wynalazki pozwalają mu zachować namiastki dawnego prawdziwego życia, w tym kontaktu z drugim człowiekiem. Sara Ireny Sierakowskiej jako hologram na ekranie wydaje się obecna, niemal namacalna, jest jednak tylko powidokiem żywego ciała, sprytnie zaprojektowanym oprogramowaniem, który udaje ludzki umysł i emocje. Koszmar snu Iwanowa polega też na tym, że wykasowanie się z niego staje się niemożliwe. Nawet strzał w głowę można cofnąć, wciskając „delete”, i historia toczy się od nowa, jak w Dniu Świstaka, tyle że dramat bohatera nie ma w sobie nic z komedii. Depresja dostaje tu nowe paliwo – jej źródłem jest odpowiedzialność za rozpad świata, którą bierze na barki ten nowy Iwanow. Brak poczucia sensu pogłębia świadomość, że jakikolwiek pozostawiony po sobie ślad będzie pozbawiony znaczenia, bo nikt go nie odczyta. Maciejewska z Mokrzyckim czytają Czechowa na nowo i w tej lekturze znajdują tekst na pocztówkę wysłaną do nas, widzów, z niedalekiej przyszłości. Czytamy na niej: „Kula, która cię przeszyje, została już odlana”.
Magda Piekarska
Didaskalia