. . . NIE CZEKAJCIE

PREMIERA:

3 października 2014 r.
na Scenie Kameralnej,

17 października 2014 r.
na Międzynarodowym Festiwalu "Konfrontacje Teatralne" w Lublinie

Zobacz trailer spektaklu:

tekst: Gianina CărbunariuSzymon Bogacz
(na podstawie sztuki KEBAB Gianiny Cărbunariu)
tłumaczenie, adaptacja i reżyseria: Robert Zawadzki
dramaturgia: Szymon Bogacz
scenografia: Katarzyna Szukszta
choreografia: Katarzyna Kostrzewa

 

Obsada:
Kornelia Angowska [g] / Karolina Krawiec,
Włodzimierz Dyła [g],
Michał Kosela,
Piotr Mokrzycki

 

O spektaklu:
Sztuka współczesnej rumuńskiej dramatopisarki zaadaptowana przez polskiego dramaturga to opowieść o losach trojga młodych Polaków żyjących w Dublinie.
Magdalena, Cezary, Bogdan. Każdy ma swój powód emigracji, ale łączy ich wspólne marzenie – by w Irlandii znaleźć swoją ziemię obiecaną. Czy to się uda? Odpowiedź zna tylko, przypatrujący się ich tragikomicznym zmaganiom życia w obcej kulturze i konfrontacji z rzeczywistością, Celt.
…NIE CZEKAJCIE to próba opowiedzenia o zjawisku polskiej emigracji ekonomicznej w XXI wieku, oparta na doświadczeniach i badaniach twórców, pytających : kim są ludzie opuszczający nasz kraj w poszukiwaniu lepszego jutra? Co oznacza dziś bycie Polakiem w zjednoczonej Europie? Jakie są powody skazywania się na „długotrwałą tymczasowość”, czyli stan, w którym Polacy migrujący zarobkowo za granicę trwają często przez długie lata, sukcesywnie przesuwając decyzje o powrocie?

Komentarze widzów:

  • Straszne. Wulgarne, prymitywne i straszne. To na pewno nie jest sztuka.

  • Super sztuka okazująca prawdziwosc sytuacji. Mistrzowsko zagrane role. Polecam!

  • Sztukę polecam, zwłaszcza widzowi okazjonalnemu, który jednak, nie chce od razu oglądać „Makbeta”. Bo jeśli oczekuje jakichś wysokich lotów – będzie miał niedosyt. Tematyka, istotnie na czasie. Zachęcająca, acz podjęta w sposób nieco zbanalizowany. Polemizowałbym z opinią, iż jest to próba opowiedzenia o zjawisku polskiej emigracji ekonomicznej w XXI wieku. Jest to raczej rodzaj przysłowiowego „kija w mrowisko”, co to ma wywołać dyskusję i gorące polemiki. Twórcy, tak na prawdę, wcale nie zadają pytania: kim są ludzie opuszczający nasz kraj w poszukiwaniu lepszego jutra? Dywagują, zastanawiają się, przyglądają przez „szkiełko i oko” doświadczeń, może i własnych. Trudno jednak oprzeć się wrażeniu, że obserwacje te są powieleniem pewnych stereotypów, pokutujących w mediach, zwłaszcza społecznościowych. Temat potraktowany został w sposób skrótowy i nieco banalny, powierzchownie. Całe szczęście, broni się, jako-tako, jeśli przyjąć, że zrealizowany został w oparciu o pewną „konwencję krzywego zwierciadła”. Pomaga w tym spojrzeniu, nieco postać Celta. Konwencja taka prowadzona jest ona dość konsekwentnie. Tu mi, niestety brakuje takiego, jakiegoś „ostatecznego szlifu”, połysku, więc dla bardziej wytrawnego widza może uchodzić troszkę uchodzić za „fuszerkę”. Tym bardziej, że jednak, w inscenizacji pobrzmiewają nuty bardzo poważne, padają pytania, na które niełatwo sformułować jednoznaczne odpowiedzi. I zdarza się, że pytania te zadane ą w sposób niedopowiedziany, inteligentny, a nawet kąśliwy. Fałszywie pobrzmiewają, niestety wątki bardziej „ostre”. Te zarysowane są kreską grubą i poszarpaną, odstającą nieco od delikatnej materii niedopowiedzenia i szkicu. Budzą poczucie wulgarności i dezintegrują, nieco całość obrazu. No, niedopolerowana jest – po prostu – ta konwencja, gdzieniegdzie zbyt grubą dratwą szyta, jakby parodiująca siebie samą. Z przyjemnością zauważam jednak, że praca aktorów na scenie mocno rekompensuje niedoskonałości scenariusza. Świetnie działa też minimalizm użytych środków inscenizacyjnych. I, to zarówno, tych aktorskich, jak scenograficzno – charakteryzacyjnych.
    Pewnym atutem inscenizacji jest specyficzna kameralność sceny kameralnej. Swoista bliskość aktora i widza, którą zapewnia scena, rzecz tu rzeczą wręcz kapitalną. Zwłaszcza w scenach odbywających się na lotnisku, widz (zwłaszcza ten inteligentny) rzeczywiście zaczyna zastanawiać się, na ile sam stanowi element scenografii. Na ile zaś, element opisywanej historii. Wszak w wymiarze rzeczywistym sam bywa obserwatorem, podglądaczem, kibicem tego – „co tam u naszych za granicą”.
    Podsumowując: do – MISTRZOWSKICH – moim zdaniem „Emigrantów” inscenizacji tej ogromnie jest daleko. I to pomimo pozornych podobieństw, czy punktów wspólnych, takich jak: uniwersalizm opowieści, temat, odtwórca jednej z ról, konwencja pudełka, do którego zaglądamy z ciekawością przez łatwą do zamknięcia dziurkę. No, ale to też nie tego gatunku i wymiaru sztuka. Sztuczka, to raczej! No i jako taka godna jest polecenia.
    Parafrazując: nie czekajcie – obejrzyjcie. Warto mieć własne zdanie.

Dodaj swój komentarz:
IMIĘ
E-MAIL

Z powodu ochrony przed spamem Twój komentarz zostanie wyświetlony po akceptacji przez administratora strony.