A, nie z Zielonego Wzgórza

PREMIERA:

12 marca 2011
na Dużej Scenie

Tekst – Małgorzata Głuchowska, Katarzyna Raduszyńska
Dramaturgia – Małgorzata Głuchowska
Reżyseria – Katarzyna Raduszyńska
Scenografia, kostiumy – Paweł Walicki
Muzyka – Dominik Strycharski
Choreografia – Rafał Dziemidok

obsada:

  • Małgorzata Białek
  • Angelika Cegielska
  • Agnieszka Kwietniewska
  • Joanna Łaganowska[g]
  • Małgorzata Łakomska
  • Rozalia Mierzicka
  • Irena Wójcik
  • Ewelina Żak
  • Mirosława Żak

oraz Andrzej Kłak [g] / Rafał Kosowski

o spektaklu

Do rodzinnego miasteczka przyjeżdża 30-letnia Ania ze Świebodzic, aby ostatecznie pożegnać przeszłość – sprzedać dom rodziców po śmierci ojca, zabrać matkę do siebie, do „miasta“ i zamknąć ten rozdział swojego życia na zawsze.
W tej podróży towarzyszy jej bohaterka dziecięcej wyobraźni – Ania z Zielonego Wzgórza. Idylliczny obraz wchodzenia w dorosłość, obiecany nam przez Lucy Maud Montgomery zostaje skonfrontowany z rzeczywistością dziewczęcego pokoju, gdzieś, na śląskiej prowincji. Z odkurzanych po raz ostatni kątów rodzinnego domu, wyłaniają się bohaterki dzieciństwa – matka, najlepsza przyjaciółka, sąsiadki – kobiety pogrążone w permanentnym oczekiwaniu: na to, aż wyrośnie ciasto, na to, kiedy mąż wróci z pracy, na to, kiedy przybędzie wielka, dozgonna, solennie obiecana przez Lucy M. Montgomery na kartach powieści, miłość. Autorka cyklu o Ani stworzyła piękny projekt: instrukcję obsługi życia przeznaczoną dla młodych dziewcząt, w której opisała lepszą, krzepiącą, naiwną i zakłamaną wizję własnego życia. Autoterapia? A może po prostu wdzięczne marzenie, obietnica złożona pokoleniom czytelniczek? Obietnica, którą wzięły sobie do serca jako małe dziewczynki, a która została wykpiona przez rzeczywistość, którą spotkały wchodząc w dorosłe życie.

dramaturżka projektu Małgorzata Głuchowska

Komentarze widzów:

  • Obejrzałam ten spektakl dn. 15.03 i muszę przyznać, iż wszystkim ludziom, którzy brali udział w jego powstawaniu, należą się słowa uznania. Bardzo podobała mi się wspaniała gra aktorska pani Ireny Wójcik, Sabiny Tumidalskiej, Rozalii Mierzickiej, Angeliki Cegielskiej, Małgorzaty Białek, Mirosławy Żak, Eweliny Żak oraz Agnieszki Kwietniewskiej. Prawdziwym majstersztykiem jest płynność z jaką następują po sobie kolejne sceny oraz zadziwiająca lekkość z jaką przeplatają się ze sobą komiczne i tragiczne aspekty sztuki. Gorąco polecam „A, nie z Zielonego Wzgórza” wszystkim nowoczesnym, niezależnym kobietom.

  • Wspaniała, oddająca prawdziwe realia sztuka…

  • czytałam „Anię…”w młodości i dobrze wiedziałam o czym mowią. Ironia na temat wychowania dziewcząt przypomniała mi młodość.Były łzy…Takie emocje jakie wywołuje we mnie oglądanie sztuk w tym teatrze, nigdy mnie jeszcze nie dosięgły.Polecam ludziom wrażliwym, a także tym , któży uważają sie za twardzieli, nie dacie rady być obojętnymi, to wciąga….

  • Widziałam sztukę dwa razy i oglądnę kolejny raz. Serdecznie dziękuję twórcom za mądry, poruszający i wyjątkowy spektakl. Nigdy do końca nie przeczytałam nawet pierwszej części „Ani..”. Kiedy byłam młodsza zastanawiałam się co ze mną nie tak, dlaczego nie godzę się ze światem Ani, dlaczego mnie nie wciąga i nie oczarowuje, jak innych. Nie żebym czuła się z tym źle, ale było to zastanawiające. Dziękuję Małgosi za wyjaśnienie :)
    Cudownie dobrana aktorka do roli Ani. Wszystkie aktorki takie słodkie, takie uśmiechnięte (przyklejone uśmiechy drażnią od samego początku, doprowadzają do szału – przynajmniej mnie), takie, że aż się ulewa. Takie właśnie, jak Ania, jak jej wyimaginowany świat, świat wdzięczności za… Za co? Świat terroryzujących córki matek, świat bezmyślnych córek-lalek, świat wdzięcznych i wciąż czekających kobiet. Świat pozytywnej energii, zdrowej wątroby i upieczonego ciasta. Jakże daleki jest ten świat od prawdziwego, ale za to jak często wybierany. Właśnie taki los często wybieramy. Czy lżejszy? Nie wiem. Wolę świat prawdziwy, który boli, ale też i dzięki temu, mocniej czuć radości, jakie daje. Świat własnych wyborów, własnej twarzy w lustrze, może czasem skrzywionej grymasem zawodu, bólu, zniechęcenia, ale nigdy nie oplutej.
    Cudownie pokazane „reguły wychowania córek”. Autorka doskonale obserwuje świat i w bezceremonialny sposób wyłuszcza ten zaścianek i niechęć do myślenia i własnego odczuwania.
    Chwilami czułam się skrępowana. Miałam wrażenie, że to o mnie, o moim dorastaniu i że wszyscy na widowni wiedzą, że to właśnie o mnie, a ja chciałabym o niektórych sprawach już nie mówić, nie myśleć, zapomnieć.
    Spektakl przynosi ukojenie i pozwala pogodzić się z doświadczeniami.
    Moi znajomi, którzy przyjechali na spektakl z innego miasta, stwierdzili, że wbiło ich w krzesła (mało wygodne, ale co tam ;). Mocne słowa, mocny przekaz, odważna interpretacja. Tak trzymać.
    Dziękuję dziewczyny! (I chłopaki też ;) Gilbert robi wrażenie (jak zawsze w każdej sztuce)

  • Ta sztuka uwiera tak jak te krzesła.

  • z tą odmianą „dramaturg” -DRAMATURŻKA to dramatyczna porażka, brzmi jak chrząszcz z powyłamywanymi nogami

    sztuka świetna!

  • Odnoszę wrażenie , że aktorzy to amatorzy.
    Ale cóż wymagać od wałbrzyskiego teatru ?

  • REWELACJA!!!!!!!!!!!!

Dodaj swój komentarz:
IMIĘ
E-MAIL

Z powodu ochrony przed spamem Twój komentarz zostanie wyświetlony po akceptacji przez administratora strony.