Umieranie jak przyjemność
Sezon w Teatrze Dramatycznym w Wałbrzychu rozpoczęty. W "Nelly" według Dostojewskiego Natalia Korczakowska wykreowała rzeczywistość niepokojącą i przesiąkniętą cierpieniem.
"Nelly" to opowieść o cierpieniu i życiu w iluzji. Wydarzenia "Nelly" rozgrywają się na trzech planach. Pierwszy, rzeczywisty to oświetlony białym światłem pokój głównego bohatera Wani (Maciej Wyczański), a czasem wnętrze cukierni. Plan drugi to głębia sceny, gdzie w przezroczystej klatce w rytm psychodelicznej muzyki inscenizowane są jego wspomnienia – absurdalne, przesiąknięte wyuzdanym erotyzmem, przerysowane. Szalone, pozbawione logiki projekcje bohatera okrasza czerwone światło. I plan trzeci, widoczny tylko na ekranie, czyli pomieszczenie obok sceny, gdzie rozgrywają się najbardziej dramatyczne rozmowy i wydarzenia. Tutaj urzeczywistniają się najgorsze ludzkie cechy i lęki, tutaj też dochodzi do oczyszczenia bohaterów.
Korczakowska koncentruje swój spektakl na postaci Nelly (intrygująca Małgorzata Białek), dziewczynki, którą Wania przygarnia. Dramatyczna historia życia jej matki przypomina Wani sytuację Nataszy (świetna Ewelina Żak), kobiety, w której nasz bohater jest bez wzajemności zakochany. Rodzic Nataszy (Dariusz Maj) jest przeciwny związkowi córki z Aloszą (Jarosław Dziedzic), na dodatek ojciec chłopaka (poruszająca rola Piotra Tokarza) niesłusznie oskarża go o kradzież pieniędzy. Sprawę komplikuje Katia (Marta Zięba), z którą niedojrzały Alosza zdradza Nataszę…
Bohaterowie cierpią, ale i upajają się swoim oderwaniem od rzeczywistości. Wizje, które utrzymują ich przy życiu, są ważniejsze niż jakiekolwiek porozumienie z innym człowiekiem. Wania, choć wie, że Nelly jest chora na serce i silne emocje mogą ją zabić, zmusza ją do publicznej opowieści o przeszłości, która ma uzdrowić sytuację między Nataszą i jej ojcem. Królem życiowych imaginacji jest naiwny, dziecinny Alosza – bezustannie opowiada o uczuciach do obu kobiet, gubi się w wyznaniach. Niekiedy emocje bohaterów na zimno diagnozują medyczną formułką obserwatorzy wydarzeń: Lekarz (Ryszard Węgrzyn) i Bubnowa (Irena Wójcik).
Po raz kolejny Korczakowska na bazie klasycznej literatury stworzyła świat na wskroś współczesny. Jej wizja i świetna gra aktorów łączą się tu w spójną – choć niełatwą w odbiorze – całość. Reżyserka nie podlizuje się widzowi, prowadzi z nim grę, zasiewa wątpliwości, wystawia na próbę cierpliwość. I unika prostych odpowiedzi. Wprowadzając do spektaklu anonimowego operatora kamery, wydarzeniom nadaje charakter egzekucji, którą niczym reality show oglądamy z niezdrową ekscytacją. Co najważniejsze: w "Nelly" nie ma ofiar. Każdy z bohaterów cierpi, bo tego właśnie pragnie. Korczakowska demaskuje tendencję do biernego umartwiania się, które jest łatwiejsze niż działanie, do wiecznego wołania o pomoc, która wcale nie jest na potrzebna. Z wyczuciem używa narzędzi nowoczesnego teatru: multimediów, muzyki rozrywkowej, stylizowanego kostiumu czy popkulturowych cytatów (bohaterowie chcą być jak Al Pacino czy Robert De Niro). Wszystko to, by pokazać, jak bardzo bywamy w tej współczesności zagubieni.
"Nelly" w Wałbrzychu: Umieranie jak przyjemność"
Katarzyna Kamińska
Gazeta Wyborcza – Wrocław nr 235 online
7 października 2008