James Bond: – Świnie nie widzą gwiazd

PREMIERA:

18 listopada 2010r.
na Dużej Scenie

Tekst /dramaturgia – Jolanta Janiczak
Reżyseria – Wiktor Rubin
Scenografia, kostiumy, video – Mirek Kaczmarek

obsada:

  • Agnieszka Kwietniewska
  • Joanna Łaganowska [g]
  • Irena Wójcik
  • Ewelina Żak
  • Mirosława Żak
  • Daniel Chryc
  • Rafał Kosowski
  • Dariusz Skowroński
  • Dominik Stroka [g]
  • Piotr Tokarz
  • Ryszard Węgrzyn
  • Adam Wolańczyk [g]
  • Mariusz Zaniewski [g]

statysta: Aleksander Dworak

inspicjent – Anna Solarek

SPEKTAKL dozwolony jest od lat 16.
UWAGA! przedstawienie zawiera nagość i wulgaryzmy.

Komentarze widzów:

  • Ciekawe jest to, że mimo tego, że na scenie można zobaczyć min. araba wymachującego czarnym, gumowym penisem w stronę projekcji przedstawiającej muzułmanów, podcieranie dupy, imitowanie seksu, multum nagich ludzi, spersonifikowany język Jamesa Bonda, który liże nagą Moneypenny, w dialogach pada dużo słów o "pie****eniu" "jeb**iu", "k**wa" i "ch*j" ścielą się gęsto… to mimo tego wynudziłem się w cholerę. Spektakl mógł równie dobrze trwać godzinę nie wiele by to zmieniło, przez cały ten chaos wszystko co się wydarza staje się kompletnie obojętne. Fajnie, James Bond zostaje obsrany, wygrywają kobiety, ale niewiele z tego wynika. Wszystko to jest strasznie płytkie, robione na granicy błędy. Wygląda to jak zbiór przypadkowych myśli reżysera. Przykra jest również ilość przejęzyczeń jakie zaliczyli aktorzy, tekst się nie zdążył osadzić od premiery? Mimo tego trudno zarzucić aktorom, że źle grają, jestem pełen podziwu, że można się odnaleźć w takim burdelu.

  • JA mam zupełnie odmienne zdanie, spektakl jest super. James Bond od początków był tworzony jako aktor który tylko pier***i, rucha i klnie więc nie wiem w czym problem tan na prawdę

  • Jak dla mnie to kolejny spektakl, który kompletnie psuje wizerunek teatru. Kiedy przebywałam na widowni razem z pozostałymi widzami, w wielu momentach było mi zwyczajnie wstyd, że takie sceny są pokazywane w tak osławionym, wałbrzyskim teatrze. Kochani, zastanówcie się troszkę… Spójrzcie na opinie innych. Nie opinie krytyków, nie opinie kolegów po fachu, a opinię zwyczajnych, szarych widzów, którzy przychodzą do teatru spędzić wieczór. Bo co Wam po przyznawanych nagrodach, skoro coraz częściej słyszy się krytykę od ludzi? Coraz częściej słyszy się, że do Dramatycznego nie ma po co przychodzić…
    Wracając do merituum… i zaczynając od najlżejszej strony, to moim zdaniem spektakl jest zdecydowanie za długi. Znacznie lepiej by się oglądało, gdyby skrócić niektóre sceny. Przykładowo akt: Dwóch Arabów + Bond uganiający się za nimi po całej scenie. Po co to tyle ciągnąć?
    A monolog Pana Wolańczyka? Do pewnego momentu jest nawet śmiesznie, kiedy Bond musi wysłuchiwać tak obszernej wypowiedzi. Ale później już wprowadza widza niemalże w stan uśpienia… Skracając choćby te dwie przykładowe sceny – już by było bardziej zjadliwe.
    Kolejna sprawa: elementy tej sztuki bywają wręcz niesmaczne. I to nie jest jak w przypadku duetu Strzępka & Demirski, gdzie szokują, ale szokują z określonym zamiarem i sensownie. Wręcz przeciwnie! Widok M. podcierającej goły tyłek Bonda przyprawia o mdłości. W co drugim spektaklu jest nagość. Szanujcie siebie trochę!!! To już przechodzi ludzkie pojęcie. Zero szacunku dla siebie i dla widza…
    A scena z gumowym, czarnym Fallusem – wspomniana zresztą powyżej – to chyba jakaś pomyłka…
    Na palcach można policzyć dobre momenty tego spektaklu. Duży plus za scenę przygotowującą do przerwy. Oryginalnie. Ale czy kilka dobrych momentów czyni spektakl wspaniałym? Pierwsza część jeszcze jakoś znośna. Druga – moim zdaniem katorga, żeby wysiedzieć…
    Nie wiem czy ja za głupia jestem na współczesne sztuki, czy reżyserii się w głowach poprzewracało. Ale do mnie, jak i do sporego grona widzów, takie środki nie przemawiają.

  • MOI DRODZY, proponuje spektakl obejrzeć jeszcze raz ! Czasami trzeba coś zobaczyć kilka razy żeby to zrozumieć. Spektakl miał na pewno być inny i jest. Po raz pierwszy BOND na deskach TEATRU a wy macie jeszcze jakieś ale. Każdy jeden odcinek filmu z serii James Bond był o zabijaniu, ruchaniu, przeklinaniu. Jestem dumy z tego spektaklu.

  • „Rewolucja” się dokonuje. Jak dla mnie całe to nastawienie na dekonstrukcję i „krytycyzm” jest zwyczajnym „szukaniem dziury w całym”. Wszyscy wiedzą, że, za Przyjacielem Teatru, Bond był o zabijaniu, przeklinaniu i tym trzecim, że „Czterej Pancerni” to gąbka nasiąknięta radziecką propagandą a „Dynastia” jeno pochwałą wyidealizowanego American Dream. Nie otwiera nam się oczu, tylko powiela dobrze znane frazy i tłamsi wszelkie „establishmenty” i „pop-kultury”, w istocie chcąc być ich częścią. Pokazowy nonkomformizm – próba (skuteczna) wejścia tylnymi drzwiami na mainstreamowe salony.
    Finalkaa – prosisz o wysłuchanie opinii „szarych” widzów. Nie odczuwasz, że my, regularnie odwiedzający naszą Melpomenę dłużej, niźli przez ostatnie trzy sezony, stajemy się elementem niepożądanym? Według twórców „Nowego Teatru” nasza recepcja jest wypaczona i oczekuje się, że takiej metafory użyję, wymiany wody w akwarium. Będąc na Bondzie odkryłem liczne „nowe twarze” wśród widowni. Liczna grupa łysych panów, w odzieży mniej lub bardziej sportowej, opuściła salę zachwycona. Miło, że i takich dało się pozyskać do udziału w kulturze – jaka by nie była. Oby nie chodziło tylko o rozszerzenie tzw. „targetu” i zassanie paru banknotów.

  • Zrozumieć?
    To w takim razie co rozumiesz przez gumowego Fallusa na tle projekcji z Muzułmanami? Nie wiem, może odbierasz to jako pokazanie męskości? A może celem było wzburzenie widza ukazaniem czegoś, co przeczy tej religii?
    Na siłę zawsze można jakąś bajkę dopisać.
    Może Ty lubisz oglądać gołe tyłki na scenie i podcieranie ich, ale ja nie bardzo. Zastanów się, jak można radzić komuś, aby „obejrzeć jeszcze raz!” coś, co wręcz go żenuje…
    Już scena Żak-Chryc mimo nagości wnosiła więcej subtelności i pożytku niż nagi zad Bonda. Nie pomijając także p. Kwietniewskiej zdejmującej z siebie „tuziny” bielizny i wykrzykującej „Pier*** mnie! Rżnij mnie!”. Tam chociaż było widoczne jakieś przesłanie. Przecież w końcu łamała zasady wyznawanej wiary. Nieszczęśliwa, zrozpaczona, niegdyś sponiewierana jako „dziwka dla wszystkich”.
    Mam wrażenie, że co drugi spektakl próbuje prześcignąć poprzednika w tym, aby być bardziej kontrowersyjnym, mocniej szokować. A czym się szokuje? Oczywiście nagość i wulgaryzmy. Coś, co nie było kiedyś tak nadmiernie używane w teatrze. Tylko to już wcale nie jest oryginalne. Staje się nudne i gasi światełko dla teatru.
    Dodam jeszcze, że zadziwienie widza w teatrze jest pożądane. Tylko przedstawiane sceny powinny mu się układać w jedną, spójną całość. Tak, żeby powiedział „Biegają nago, bluzgają, ale mają w tym cel. To jest to!”. Tak, aby się zachwycił, oniemiał i mógł powiedzieć jedno skromne „WOW!”. Dosadne wyrazy, elementy nagości jeśli już mają być, to powinny być użyte subtelnie, a nie kłuć w oczy. Tymczasem wychodzi się z myślą „Boże, znowu nagość, znowu multum przekleństw. Znowu bez sensu… Farsa”

  • Jeszcze coś. Funkcjonuje moim zdaniem niepisana zasada, że ma się tę jedną jedyną szansę obejrzenia, aby spektakl zrozumieć (albo nie zrozumieć) i umieć wyrazić o nim opinię.
    Obejrzeć kolejny raz można dopiero wtedy, gdy jesteśmy zachwyceni i czujemy taką potrzebę. Spektakl powinno się właśnie traktować jako pierwszą i ostatnią możliwość. Nie, że pójdziesz go zobaczyć 3 razy pod rząd, gdy leci cały weekend i dopiero wtedy weźmiesz się za ocenę.

  • Przyjacielu Teatru, to że Bond po raz pierwszy na deskach teatru, nie znaczy wcale, że spektakl tylko tym odniesie sukces. Owszem pomysł na to by go wystawić super, ale całe wykonanie już kuleje. Nie będę powtarzać, co nie pasowało mi w spektaklu, bo zgadzam sie całkowicie z wypowiedzią Finalkaa.
    Spektakl mega nudny, obrzydliwy, usyiającyi to, ze to Bond nic nie zmienia. Jak dla mnie jedno wielkie dno. Nuda, nuda, nuda… Myślałam, że na nim nie wysiedzę. Niestety to kolejny spektakl który [jak wspominano] psuje opinię teatru. Czy naprawdę wszędzie potrzebna jest ta nagość? Ja nie widzę dla niej uzasadnienia. Przykre jest to, że dobre spektakle można teraz policzyć na palcach jednej ręki [większość z nich należy do duetu Strzępka-Demirski], reszta to jakieś nieudane eksperymenty, męczące i do granic możliwości nużące widza.
    Zgodzę sie, że nie które trzeba obejrzeć kilka razy, by je…’polubić’, ale kto po tak nieprzyjemnym doświadczeniu, wybierze się na to jeszcze raz? Po to by się męczyć? Wybaczcie, ale ja tego nie powtórzę. Z całym szacunkiem, ten spektakl to kolejne dno.

  • Uważam, że spektakle Demirskiego i Strzępki faktycznie są dobre, ale to że powstały akurat w tym teatrze to czysty zbieg okoliczności i reguła, że wałbrzyscy młodzi aktorzy z braku innych zajęć zagrają wszystko i pokażą wszystko. Bond rzeczywiście mógłby trwać o połowę krócej i o ile milsze byłyby wrażenia, m.in. po efektownym zejściu na przerwę… Przecież to jest Teatr a nie rynsztok. Każdy z młodych reżyserów zastanawia się co można jeszcze pokazać w teatrze, żeby zostać zapamiętanym – były wulgaryzmy, była nagość, był homoseksualizm, była krew i okaleczanie – zostało już chyba tylko "pokazać" śmierć. Bo przecież o tym żeby pochwalić się warsztatem nikt nie myśli – to już niemodne. Aktor nie pamiętający tekstu, grający za każdym razem inaczej to jest norma, ale czy to aktor zawodowy? Po wtóre odczuwam, że od kiedy dyrektor Majewski "wyszedł z szafy" w teatrze roi się od wątków homoseksualnych – czy z tym też aby nie przesadzacie? W repertuarze na luty wystawa (?!) potem filmowy czwartek też homo, czy po nie postępuje dyskryminacja w drugą stronę? Aż strach przyjść do teatru, podpowiedzcie mi na co mogę przyjść z 16-letnią córką? Dlaczego nie ma nic dla "szarych ludzi" tylko ciągle granie pod panów krytyków???

  • SanityFair, faktycznie, da się odczuć wspomniane bycie elementem niepożądanym. Może to jednak z moją (naszą?) percepcją jest coś nie tak, bo osobiście przeraża mnie prędkość z jaką teatr się zmienia.
    Zauważyłam fakt, że ludziom, którzy w miarę regularnie odwiedzają teatr od dawna, a także często ludziom nieco starszym – nie odpowiada poziom ostatnio wystawianych sztuk. Za to podoba się w wielu przypadkach osobom młodym, które przychodzą pierwszy, bądź drugi raz na spektakl i widzą coś, co nie było wpisane w ramy teatru. Od zawsze mówiono „Teatr to instytucja kulturalna”, „Idziemy do teatru się odchamić”. Jednak teraz każdy chce budzić kontrowersję. Młodym się łamanie powszechnej konwencji teatru. Przecież wulgaryzmy są tak powszechne wśród młodzieży…
    Nie mówię, że bluzgi wszędzie rażą. W spektaklach słynnego duetu nie drażnią mnie tak, jak w przypadku niektórych pozostałych sztuk.

    Bob, patrząc po komunikatach pod spektaklami: „SPEKTAKL dozwolony jest od lat 16. UWAGA! przedstawienie zawiera nagość i wulgaryzmy.”, to naprawdę nie wiem, czy chciałabym, aby moje dzieci, mając 16 lat, oglądały takie sztuki.
    Może gdyby dookoła nie serwowano nam chaosu, przekleństw i nagości, to sprawa miałaby się całkowicie inaczej. Reżyserzy powinni tworzyć coś, co będzie z dala od powszechności i zepsucia.

  • Młodym się podoba*
    Zjadłam wyraz niechcący :)

  • najwyraźniej niektórzy nie dojrzeli do tego spektaklu ale to już wasz problem

  • A najgorszą z obecnie panujących tendencji, jest to, co ośmielę się nazwać kibolstwem. Kilka lat temu nie do pomyślenia było, by ktoś umniejszał mojej inteligencji, gdy miałem czelność wypowiedzieć się negatywnie o „arcydziele”. Jeśli takich „przyjaciół” oczekuje wałbrzyski teatr, to ja wymawiam się z tego stanowiska – a za takiego się dotąd uważałem.
    Widać faktycznie nie dojrzałem, by w gołym dupsku Mariusza Zaniewskiego (który ściągnął do teatru liczne przecie fanki serialu „Brzydula”) dopatrzeć się „głębi” – zręczna metafora w obliczu chodliwego ostatnio w Szaniawskim tematu. I może faktycznie – to mój problem, że nie mam zamiaru trwonić swoich niezbyt obfitych funduszy na kolejne repetycje spektaklu, by tylko „dojrzeć” do jego odbioru. O zgrozo, jeśli i za piątym seansem się to nie powiedzie. Mój problem…
    Czy ktoś jeszcze pamięta Piotra Kruszczyńskiego, który ustąpił ze stołka dyrektora artystycznego, ponieważ uznał brak właściwego odbioru spektakli za SWÓJ problem?

  • czasami trzeba coś zobaczyć np. dwa razy aby to zrozumieć x)

  • Spektakl mnie nie powalił na kolana, wręcz zmęczył.
    Obalanie pewnych stereotypów, czy idoli wyprodukowanych w różnych miejscach tworzenia gwiazd, jest bardzo dobrym projektem. Zmusza do myślenia, pokazuje różne drogi, inne niż te ogólnie narzucone. Ja osobiście nie mam żalu do twórców, jeżeli ich przekaz jest dla mnie nie jasny. Nie stanowi to dla mnie większego problemu. Nie zawsze musimy myśleć tak samo, nie musimy czuć tego samego i możemy różnie pojmować. Dzięki Bogu jesteśmy różni! Dzięki Bogu mamy taki Teatr.
    Osobiście uważam, że teatr dzisiaj to wcale nie miejsce wyłącznie dla lubiącej wulgaryzmy, młodzieży. Stereotypy :) Ja cenię nasz Teatr od lat prawie 20-stu i widzę korzystne zmiany. To że szuka się nowej grupy docelowej to chyba dobrze. Czy teatr ma być tylko dla osób lubiących jego dawne oblicze?

    Co do samego Bonda, to uważam za bardzo dobrą scenę z „przyjęcia” u ambasadora jeżeli dobrze pamiętam. Bardzo dobre teksty. Końcówka zaskakująca :) Poza tym za długie i za dużo nagości, wulgaryzmów, uważam, że absolutnie tutaj niepotrzebnych. Nagość i wulgaryzmy mnie nie oburzają w teatrze, uważam, że nie zawsze są potrzebne. W tej sztuce na pewno było tego za dużo. Poza tym nie odpowiadała mi gra Pani M. Żak. (jak na mój gust, zawsze gra tak samo, nie w znaczeniu, że źle, tylko – zawsze tak samo, jak C. Pazura ;)
    To, że w podsumowaniu końcowym – spektakl wypada w mojej ocenie słabiutko, nie oznacza, że mam jakieś żale.
    Ja jestem dumna z tego, że nasz Teatr jest znany w kraju, że jest o nim coraz częściej i coraz głośniej. I może brakuje czasami sztuki klasycznej, ale drodzy Państwo, to jedyny teatr w W-chu. Wiemy, że teatry zazwyczaj obierają jakiś konkretny kierunek, wybierając spektakl we Wrocławiu, czy innym większym mieście, wiemy mniej więcej czego możemy się spodziewać. Zawsze możemy nie iść tam, gdzie „się nie czujemy”. Tutaj mamy JEDEN Teatr (dzięki Bogu, że chociaż jeden) i niestety dyrekcja musi się liczyć z tym, że krytyka będzie skumulowana. Nie ma innej alternatywy, więc wszyscy idą do jednego teatru, a czym to się kończy? A że magenta, a że goło, a że łysi panowie, a że plakat nie taki, a że homoseksualiści… Drodzy widzowie, właśnie o tym teraz w naszym Teatrze już od dawna – stereotypy. Nie musi się podobać, ale czy od razu trzeba wypominać, że był dyrektor, który odszedł, bo spektakle ludziom nie odpowiadały? Albo że źle bo wystawa jest zorganizowana?
    Ja jako stały widz (nie zawsze zadowolony) proszę Teatr aby nadal zmuszał nas do myślenia. Dyrektor niech wychodzi z szafy i więcej do niej nie wchodzi, bo takich ludzi jest w naszym mieście mało. Teatr to również edukacja. Kto nauczy, że odmienność nie jest zła, nie jest wstydliwa albo grzeszna? :/ Nie zauważam żadnych innych instytucji, które chciałyby cokolwiek na ten temat powiedzieć :)
    Rozpisałam się, ale chcę powiedzieć, że wiem, iż teatr to nie tylko ja, ale i inni, że teatr to edukacja, teatr to nie przymus, teatr to różnica zdań, teatr to dyskusja. Jedyny teatr w mieście to wyzwanie!
    Ja trzymam za Was kciuki Kochani i zawsze jestem po Waszej stronie (pomimo Bonda i Gwiazdy Śmierci).
    Dzięki Bogu mogę mieć inne zdanie niż twórca i inny widz :)
    Pozdrawiam wszystkich

  • Poczułem się w obowiązku do małego sprostowania.
    Nie obrażam się na Szaniawskiego i dużo jeszcze wody w Pełcznicy musi upłynąć by stało się to możliwe. Kibicuję wałbrzyskiej Melpomenie tak samo, jak czyniłem to 10 lat temu (toć prawie połowa mego żywota) i cieszę się ze wszystkich nagród, wyróżnień i laurów… Boję się tylko, że wkrótce radość ta będzie niejako automatyczna, podyktowana jedynie regionalnym patriotyzmem.
    Szukanie nowych grup docelowych jak najbardziej popieram i nie tylko zwolennicy „dawnego oblicza” mają prawo być usatysfakcjonowani. Jednak sam czuję i wnioskuję z komentarzy na tym i innych forach, że w większości „starzy” zostali zmarginalizowani. Tak już się stało, że w Wałbrzychu teatr jest jeden… Jedna placówka na to wielotysięczne miasto nie daje wyboru. Albo się idzie na to, co serwuje Szaniawski, albo nie idzie się wcale – bo jeżdżenie na spektakle do Wrocławia, czy innej metropolii, często nie wchodzi w grę. Odnoszę wrażenie, że to już nikogo nie obchodzi. Szukajmy nowych grup docelowych, ale starajmy się przy tym utrzymać „starych”.

  • @SanityFair z tą „marginalizacją” jest tak, że jeżeli Teatr zaprzestanie tego kierunku, który teraz obrał, a wróci do poprzedniego oblicza, to nadal nic się nie zmieni, bo nadal będzie grupa widzów, która stwierdzi, że czuje się odsuwana na margines. To, co napisałam wyżej – jedyny teatr w mieście nie zadowoli wszystkich.
    Jestem „starym widzem” i nie czuję się odsunięta na margines przez nikogo. Wręcz przeciwnie. Nasz teatr dzisiaj jest otwarty na dyskusje, organizuje „kanapę”, spotkania, jest Czwartek. Są dyskusje n/t ograniczeń, wolności, odmienności. Zapytam – jaka inna instytucja w Wałbrzychu podejmuje podobną tematykę? Być może ktoś to robi, w takim przypadku będę wdzięczna za informacje na ten temat.
    Uważam, że tak, jak duet Strzępka/Demirski, tak duet Marosz/Majewski to najlepsze, co się mogło naszemu Teatrowi przytrafić.
    Jak widać z powyższej dyskusji, różne zdania są, czyli teatr jest „jakiś”, a chyba o to też chodzi.
    A to, że nie czuję niektórych spektakli, to nie jest ani moja wina, ani twórcy, ani dyrekcji. Nie ma chyba takiego czegoś w sztuce teatralnej, jak konieczność stuprocentowego zadowalania wszystkich przez 365 dni w roku.
    Pozdrawiam

  • @Lena – zgadzam się. Pojawiło się w teatrze wiele inicjatyw poza-spektaklowych, co sprzyja „zaprzyjaźnieniu się” z instytucją, rozwijaniu horyzontów. Ale właśnie – tematyka ograniczeń, wolności, odmienności słusznie podejmowana. Szkoda, że jest to jedyny temat, jaki wałkuje się od dwóch sezonów (zapowiada się i trzeci). Kolejne premiery zaś zgodnie piętnują „otumaniającą” rolę pop-kultury, zarazem nie dając widzowi alternatywy.
    Właśnie o ten rodzaj stagnacji tematycznej mi chodzi. „Wszystko o jednym”… A najprostszym sposobem uniknięcia „marginalizacji” widzów może okazać się wprowadzenie lekkiego zróżnicowania w tej materii.
    Rzecz jasna, Szaniawski nie ma obowiązku zadowalania wszystkich (jeszcze się taki zresztą nie urodził… itd.), ale jako instytucja publiczna i zarazem jedyna tego rodzaju placówka w tym uroczym miasteczku, mógłby poczuć się ku temu zobligowany.
    Pozdrawiam

  • @SanityFair masz prawo nie zgadzać się z tym kierunkiem jaki obrał teatr (od dwóch sezonów i zapowiada się trzeci – jak dla mnie świetnie). W sumie mieliśmy wiele lat zupełnie innego nurtu w naszym dramacie. Zwolennicy klasycznej sceny mogą czuć się rozczarowani. Ja jestem w tej dobrej sytuacji, że bardzo mi odpowiada dzisiejsza formuła teatru. Uważam, że rozpoczęcie poprzedniego sezonu Zemstą było, jak grom z jasnego nieba. Ludzie wychodzili po premierze i nie bardzo wiedzieli co mówić. Teatr wszedł w nowe oblicze z przytupem ;) Chyba każdy z nas musiał się „oswoić” z tym nowym obliczem i zdecydować czy akurat takie jest dla nas odpowiednie, zrozumiałe, „zjadliwe” (jak dla mnie tort z wisienką ;)
    Jeżeli chodzi o moje zdanie na temat „wałkowanych tematów”, to związane to jest z tym (wg mnie oczywiście), że cały czas pewne tematy wzbudzają kontrowersje, oburzają lub wolimy je przemilczać. I stąd może się wydawać, że jest o tym „za dużo”. Mówię tutaj przede wszystkim o temacie odmienności, homoseksualizmu. Skoro codziennością na scenie, na ekranie i na ulicy są miłosne historie wśród osób hetero, to dlaczego osoby o odmiennej orientacji nie miałyby do tego prawa? O czym są te historie? Mówimy, że np o miłości. A wcale nie pojmujemy ich tak, bo jak o miłości homoseksualnej to już wielkie kontrowersje, a zapominamy o czym była historia… A podobno jesteśmy tacy tolerancyjni i oświeceni, a nadal nie rozumiemy, że homoseksualizm to stan duszy i ciała taki sam jak nasz, tylko w innym kolorze. Tak to nazywam, bo nie chcę wciąż używać określenia odmienność, inni itd. I to jest moja teoria n/t „wałkowania” tego tematu. Być może zamysł i idea jest inna, ale tutaj warto byłoby wysłuchać samych twórców tej formuły.
    Spotykam różnych ludzi, w różnych miejscach, z różnymi problemami, którzy muszą walczyć ze swoimi własnymi upiorami. I wiem, że aby żyło nam się lepiej trzeba mówić o pewnych sprawach tak długo, aż w końcu przestanie to oburzać i wzbudzać kontrowersje a zacznie być czymś normalnym.
    Popatrz na komentarze do Sorry Winetou… Zero merytorycznej dyskusji, bo… uwaga, uwaga, pojawił się wątek homoseksualny. Przecież twórcom chodzi właśnie o to aby zwodzić nas na pokuszenie. Myślę, że z prawdziwą satysfakcją demaskują w nas to nasze „nieobycie” z odmiennością. Takie małe prowokacje :)
    A swoją drogą – polecam film Sala Samobójców. Pierwszy tak dobry polski film od długiego czasu (zero pazurynizmu etc.)
    Tak samo prowokują cały czas w temacie obalania pewnych mitów (chociażby mit Bonda, nie mój spektakl, ale wątek ze zwycięską dziewczyną i pierdołowatym Bondem jest świetny)
    Wracając natomiast do tematu innej formuły teatru, to ja osobiście uważam (z tego co piszesz @Sanity, to domyślam się, że też tak uważasz) – inny teatr przy tej ekipie mógłby się nie udać. Przecież to od twórców, od dyr. artystycznego i wielu związanych z teatrem osób, zależy jak ten teatr będzie wyglądał, co i w jakiej formie nam zaserwuje. Zmienianie na siłę raczej się nie uda, będzie nieprawdziwe, a teatr nie lubi fałszu, nie umie kłamać. Ale być może rozwiązaniem byłoby zapraszanie spektakli bardziej klasycznych z kraju? Nie mam pojęcia jak to wygląda od strony formalnej (i finansowej rzecz jasna), ale może byłaby taka możliwość?

    I powiem, ze z chęcią poszłabym ponownie na „Na wschód, północ, zachód od Sao Paulo”. Nie wiem dla ilu widzów jest to do przetrawienia, ale jak dla mnie – piękna historia.
    Dobrej nocy :)

  • „Dyskusja” przy okazji Winnetou dotyczy raczej faktu „rzekomości” owego wątku homoseksualnego – nim przeczytałem inicjujący całą sprawę komentarz, taka interpretacja sceny wspólnych zabaw Shatterhanda i Hawkinsa nawet mi przez myśl nie przeszła. I tu w sposób niecny pochwycę to, jako własny argument. Dopatrywanie się tematu, tam gdzie go nie ma, lub jest zaledwie „zajawką” wynika, mym zdaniem, z oczekiwań jakie widz stawia przed kolejnym spektaklem, wykształconych dotychczasową „polityką tematyczną” teatru.
    Zjawisko wszelkich -izmów i -fobii, jest niewątpliwie sprawą ważną i w zasadzie, jak sobie uświadamiam właśnie, nie mam nic przeciwko wałkowaniu tego wkoło. Lecz dobrze pokazać szerszy kontekst – homofobia jest tylko cząstką społecznego upośledzenia człowieka współczesnego. Chodzi mi o zaakcentowanie, że nie tylko o jednym, że sprawa ma wiele twarzy i, że trzeba z tym walczyć – nie tylko pokazywać, że zjawisko takowe istnieje.
    Największe zarzuty – i tu wracam do tematu Bonda nieszczęsnego i jego poprzedników – mam do formy, zbyt napastliwej, przesyconej „filmowością”, nastawionej na szokowanie wulgarnością języka i obrazu… Przykładem niech będzie ta dyskusja między mną a Leną – dwa jasne stanowiska, przeciwstawione sobie w rzeczowej dyskusji, nie bez emocji, lecz także bez bicia się w piersi i werbalnego „okładania po pyskach” (bo i takie się nieraz zdarzały, także tutaj). I coś z tego wyniosłem: większe zrozumienie własnych oczekiwań wobec teatru i zapatrywania na jego przyszłość. To znacznie więcej niż ze zwyczajowego „walenia po łbie cudzymi poglądami”.
    Dziękuję

  • I ja również dziękuję @SanityFair :) Do „usłyszenia” :)

  • no i super !!!!!!!!! nie mogłem się doczekać aby znów zobaczyć ten spektakl po raz kolejny

  • O mój boże Mariusz jak się zmienił nie do poznania , Leila Fajna i agresywna poprostu spektakl miód mailina Jaser musi troszkę z agresją to mówić ale pozatym Ok!! Polecam!

  • „Sztuka to wielkie ucho i oko świata: słyszy i widzi – i ma zawstydzić, drażnić, budzić sumienie” J. Condrad
    Dramatowi to doskonale wychodzi już od kilku sezonów :)

  • Super! Nie była bym taka pewna?!
    Nic w tym nie ma poza tym że koleś trzyma słonine w ręce!
    żartuje! Superowy spektal a śmieszny jak nic!
    POLECAM!

  • Rozczarowanie to mało. Największe dziadostwo , jakie kiedykolwiek widziałem. Wulgarny ponad wszelką miarę, bez sensu. Czasami próby jakiegoś poetyckiego polotu. Miernie grane. W pewnym, momencie niesmaczne wypociny starszego pana o historycznych kontaktach i znajomościach z wrocławskiej sceny teatralnej. Lubię dowcip i humor wszelkiego rodzaju, tutaj trzeba się zmuszać do śmiechu. Po prostu denne i prymitywne, szkoda pieniędzy, lepiej w domu zostać i sobie coś poczytać. Byłem z przyjaciółką, ona też miała to uczucie: wstać w środku sztuki i wyjść. Ledwie połowa miejsc zajętych w niedzielę wieczorem też o czymś świadczy. Sorry za taką b. ostrą krytykę, ale popsuto mi wieczór.

  • Pierwszy „James Bond” na deskach teatru.Trudny w odbiorze,wielowatkowy,
    mimo wulgaryzmow,przemocy i seksu zmusza do myslenia,wzbudza emocje.Bond jest swietny,pieknie zagrany przez wspaniale dobranych aktorow i nie wypominajmy p. Mariuszowi Zaniewskiemu”Brzyduli” bo i tam i tutaj jest swietny. ….a swoja droga kazdy chcialby miec takie „dupsko”.

  • nie polecam sztuki…wulgarna, (nie jestem pruderyjna), do przesady, obecność dziecka w tym wypadku-nie na miejscu, za małe na takie sceny…nie trzeba wrzeszczeć na scenie, rżńąć się, p….ć i kopulować we wszystkich innych postaciach i przejawach, żeby widz pojął o co chodzi….Bond miał normalne "dupsko", bez przesady…nie wiem co terazja( powyżej) oglądał(a?) w życiu…pozdrawiam wszystkich i odradzam oglądanie…lepiej zostać w domu, czytać i pić wino…nie mówiąc o innych przyjemnościach…:)

  • do JA DZIŚ ” obecność dziecka w tym wypadku-nie na miejscu” wyżej chyba jest napisane, że spektakl jest dozwolony od lat 16 i co w nim występuje ?!

  • Właśnie obejrzałam sztukę i mówiąc delikatnie, jestem rozczarowana. Nie polecam, muszę powiedzieć dawno się tak nie wynudziłam. Pomimo wulgaryzmów, nagości, sztuka nawet nie śmieszy. Faktycznie równie dobrze mogła trwać godzinę. Szkoda, bardzo się zawiodłam.
    Co do obecności dziecka, to fakt, że być może niewskazana, ale co ważniejsze, ja nie zrozumiałam ani słowa z tego co mówiło.

Dodaj swój komentarz:
IMIĘ
E-MAIL

Z powodu ochrony przed spamem Twój komentarz zostanie wyświetlony po akceptacji przez administratora strony.