„50 (słownie: pięćdziesiąt). Teatr Dramatyczny im. Jerzego Szaniawskiego w Wałbrzychu (1964 – 2014)”
WYDAWNICTWO JUBILEUSZOWE DO POBRANIA

 

TEATR DRAMATYCZNY W WAŁBRZYCHU W LATACH 1964-2008

Teatr przed teatrem

Teatr Dramatyczny w Wałbrzychu nie może pochwalić się jasną i oczy­wistą genezą. Jego historia nie jest „oczy­wista” nie tylko dlatego, że miej­scowi kroni­karze kultu­ralnego życia zgodzić się nie mogą, który moment teatralnych remi­ni­scencji w mieście uznać można za praw­dziwy początek miej­scowej sceny, ale nade wszystko dlatego, że teatr w Wałbrzychu stworzyć musiał sam dla siebie zapo­trze­bo­wanie. Nie był natu­ralną konse­kwencją ocze­kiwań społecznych wyni­ka­jących z wielo­wie­kowych tradycji kultu­ralnych miasta. Powojenna (bardzo powo­jenna…) scena pojawiła się w Wałbrzychu nie w miejscu tej dawnej, która już nie wróci, ale miejscu zupełnie nowym, kulturą i sztuką raczej nie skażonym.

Polskie teatry szczycić się niejed­no­krotnie mogą urodą i historią nie tylko reper­tuaru, ale i budynków. Teatr w Wałbrzychu zaś pod względem archi­tek­to­nicznym szczycić się może wyjątkowo niezwykłym pocho­dzeniem. Rzec by można, że wyrósł z najbar­dziej ludowej tradycji, jak to tylko możliwe, że korzenie swe bierze z najbar­dziej funda­men­talnej rozrywki, gdyż zręby swe (archi­tek­to­niczne) na dawnej wybu­dował karczmie… Karczma ta prze­po­czwa­rzała się przez pół wieku, by z popu­li­stycznej knajpy prze­obrazić się w popu­larny teatr.

W obiekcie pier­wotnie mieściła się gospoda „Herberge zur Heimat” a podczas pierwszej wojny świa­towej był tu szpital dla chorych jeńców wojennych. Po drugiej wojnie świa­towej budynek służył społecz­ności żydow­skiej jako dom kultury. Pod koniec roku 1956 stał się siedzibą Sceny Wałbrzyskiej Państwowych Teatrów Dolnośląskich, a od 1 września 1964 – Państwowego Teatru Dramatycznego.(1)

Nie budynkiem wszakże teatr stoi, ale reper­tuarem, a ten zaś budują ludzie. Niezależnie od tego, jaką datę przyj­miemy za początkową – w każdym okresie znaj­dowali się ludzie, którzy z oddaniem budowali teatr w Wałbrzychu. I co ciekawe – zawsze były to osoby „impor­towane” i prze­szcze­piane na wałbrzyska niwę „z Polski”. Znaczące?

Teatr bez ziemi – ziemia bez teatru

Szkic ten nie ma ambicji być naukową mono­grafią. Opiera się wyłącznie na zgro­ma­dzonych w teatralnym archiwum szpar­gałach oraz zbio­rowej i indy­wi­du­alnej pamięci pracow­ników i wiel­bi­cieli wałbrzy­skiej sceny.

Za jej niezbyt doskonały prototyp można uznać twór o nazwie Państwowe Teatry Dolnośląskie w Jeleniej Górze, dyspo­nujący filiami w ośrodkach „świątyń Melpomeny” pozbawionych.(2) W 1956 roku do tej swoistej unii scen jele­nio­gór­skiej i świd­nickiej dołą­czyła najmłodsza – wałbrzyska. Zagnieździła się ona zrazu w Teatrze Miejskim im. Fredry, będącym – wbrew szumnej nazwie – pozba­wioną zaplecza salką w pery­fe­ryjnej podówczas dzielnicy Podgórze. Sala ta działała od 1945 roku umoż­li­wiając miesz­kańcom Wałbrzycha dość regu­larne spotkania z teatrem. Wyższych lub niższych lotów. Na ogół niższych… Wśród zalewu mizernego dość reper­tuaru impor­to­wanego z najbliższej okolicy wyróżnia się szcze­gólnie obrosły legendą występ Ludwika Solskiego, grającego na wałbrzy­skiej scenie (im. Fredry…) w komedii Bałuckiego „Grube ryby”. Mniej lub bardziej spraw­dzalna legenda głosi, że leciwy mistrz przybył do Wałbrzycha na moto­cyklu wpra­wiając w niemałe zdumienie ocze­ku­jących go z atencją włodarzy miasta…

Niezależnie od jakości prezen­to­wanego reper­tuaru, wraz z powstaniem „sceny” konsty­tuować zaczęło się zapo­trze­bo­wanie na teatr w Wałbrzychu.

W sali (czy też teatrze) im. Fredry co tydzień bywały komplety widzów, toteż trudno się dziwić, że wiel­bi­ciele teatralnej sztuki nie ustawali w wysiłkach, by stworzyć sobie w Wałbrzychu własny, nieza­leżny teatr. W połowie lat czter­dzie­stych jednakże było jeszcze do sukcesu bardzo daleko. Niemal dziesięć lat starań o własną Melpomenę zaowo­cowało zrazu teatrem „z drugiej ręki”, wydzie­lonym z Jeleniogórskiej sceny, będącym filią szumnie zwanych „Państwowych Teatrów Dolnośląskich”. Nowa „scena” zain­au­gu­rowała dzia­łalność insce­ni­zacją „Pana Damazego” Fredry w reży­serii Janusza Obidowicza, swego pierw­szego szefa artystycznego.

Teatr w Wałbrzychu – historia właściwa

Zaistniała zatem w Wałbrzychu namiastka teatru, charak­te­ry­zująca się znaczną przy­pad­ko­wością reper­tuaru, stano­wiąca teren ekspansji „sceny macie­rzystej” z Jeleniej Góry, walcząca – różnymi sposobami – o nieza­leżność arty­styczną i admi­ni­stra­cyjną. Dla porządku dodać trzeba, że przed­sta­wienia opatrzone infor­macją „scena wałbrzyska” cieszyły się większym powo­dzeniem od tych firmo­wanych przez Jelenią Górę… Trudno się zatem dziwić, że stale odżywały postulaty doma­gające się dla Wałbrzycha auto­no­micznej sceny. Wałbrzyszanie nie chcieli teatru, będącego jedynie „ubogim krewnym” sceny z sąsied­niego miasta, domagali się speł­nienia obietnic i powo­łania odrębnej insty­tucji, odrębnego teatru z praw­dziwego zdarzenia. Pojawił się wówczas projekt, by na cele teatralne przejąć Górniczy Dom Kultury przy al. Wyzwolenia. Po wielu latach i próbie wcie­lenia pomysłu w życie wiemy już, że projekt był wyjątkowo fanta­styczny i wyjątkowo trudny do zreali­zo­wania… Jednakże wiel­bi­ciele teatru zdołali pokonać wszelkie prze­szkody i problemy admi­ni­stra­cyjne w 1960, kiedy to Miejska Rada Narodowa zdecy­dowała się powołać teatr w Wałbrzychu. Trzeba jeszcze było pokonać pułapki admi­ni­stra­cyjne wyższych szczebli i przy­go­tować zaplecze tech­niczne sceny, gdyż taki był warunek (skądinąd zupełnie słuszny) otwarcia Teatru w Wałbrzychu. Od wspo­mnianej decyzji do otwarcia sceny musiały minąć jeszcze cztery lata, ale w końcu, 1 września 1964 powołane zostało stosownym aktem erek­cyjnym „przed­się­biorstwo pod nazwą Państwowy Teatr Dramatyczny w Wałbrzychu”. Pierwszym dyrek­torem tej sceny został Bronisław Orlicz – trzy­krotny kierownik arty­styczny wałbrzy­skiej filii Państwowych Teatrów Dolnośląskich, wiodący z dyrekcją tejże insty­tucji perma­nentny spór o granice auto­nomii podle­ga­jącej mu sceny.

 

Bronisław Orlicz (3) – dyrektor i kierownik arty­styczny (1 września 1964 – 31 sierpnia 1967)

(…) stwier­dziłem, że w Wałbrzychu ze znacznie większym entu­zjazmem traktuje się sprawy teatru niż w Jeleniej Górze. Postanowiłem zatem odwdzięczyć się Wałbrzychowi solidną robotą teatralną (…)

24 listopada 1964 dzieje wałbrzy­skiego teatru zain­au­gu­rowała oficjalnie „Zemsta” Aleksandra Fredry. Kolejne propo­zycje reper­tu­arowe w czasie trzy­letniej dyrekcji Bronisława Orlicza Bogdan Bąk, kierownik lite­racki wałbrzy­skiej sceny u jej zarania, określił jako „eklektyzm lektu­ralny”, czyli mówiąc inaczej program złożony na ogół z żela­znych pozycji, mocno zwią­zanych z kanonem lektur szkolnych. Mimo tej swoistej ostroż­ności reper­tu­arowej przed­sta­wienia tego okresu w „najgorszym wypadku były przy­zwoite, sprawne, udane”(4)

Zainaugurował Orlicz dzia­łalność „bezpiecznie” popu­larną sztuką Fredry, dobrze przyjętą przez krytykę i widzów.

„Podkreślano dobrą grę Adama Cypriana w roli Cześnika i Henryka Dłużyńskiego jako Papkina” – pisał Jarosław Haak komen­tując doko­nania pierw­szego dyrektora wałbrzy­skiego Teatru. „Równie przy­chylnie zostało przyjęte „Szczęście Frania” w insce­ni­zacji Zbigniewa Beiserta z Tadeuszem Zapaśnikiem w tytu­łowej roli.

W drugim sezonie do najcie­kaw­szych widowisk należały „Sen nocy letniej” w reży­serii Orlicza I „Tango” Mrożka w reży­serii Zbigniewa Besserta.

Zdecydowanie najsłabszy okazał się trzeci sezon Orlicza, kiedy to jedynie „Niemcy” w jego reży­serii zostali zaak­cep­towani zarówno przez publiczność, jak i krytykę. (…)

Eklektycznie konstru­owany repertuar skie­rowany był przede wszystkim do widowni o niewielkim doświad­czeniu teatralnym, choć także do takiej, której nie kształ­towała wyłącznie tele­wizja czy objazdowa estrada. Był to zatem teatr dość trady­cyjny, ale zarazem rzetelny, wsparty przy­zwoitym aktor­stwem i kierujący się auten­tycznym szacunkiem dla widza.(…)

Ten model teatru skromnego, jedno­cześnie społecznie użytecznego został zaak­cep­towany przez znaczna część wałbrzy­skiej publicz­ności.” (5)

 

Krystyna TyszarskaCelestyn Skołuda dyrektor oraz kierownik arty­styczny (1 września 1967 – 31 sierpnia 1970)

(…) (…)Wałbrzych wydawał mi się szcze­gólnie atrak­cyjny, ponieważ był sceną młodą, sądziłam więc, że mogę ją sobie ufor­mować wedle własnych wyobrażeń o teatrze.

Po trzech sezonach Bronisław Orlicz, wraz z czołówką aktorów, prze­niósł się do Białegostoku, a wałbrzyską scenę objęli Krystyna TyszarskaCelestyn Skołuda. Zaproponowali oni odmienną linię reper­tu­arową, opartą o wielki i największy dramat („Hamlet”, „Brytannik”) prze­gra­dzany niezbyt lotnymi kome­dyjkami oraz wydo­bytymi z lamusa „znale­zi­skami” („Niecnota w sidłach”, „Figiel za figiel”).

Trzyletni okres Tyszarskiej i Skołudy charak­te­ry­zował się dużą słabością zespołu aktor­skiego, w którym prze­ważali adepci, co wpłynęło na brak kreacji aktor­skich. Repertuar zaś sple­ciony ze „znalezisk” i arcy­dzieł „nie kokie­tował publicz­ności pozy­cjami, które lokują się poniżej godności placówki arty­stycznej”. (6)

Podobnie ocenił tę dyrekcję Jarosław Haak:

„Nowa dyrekcja zdecy­dowała się zapro­po­nować wałbrzy­skiej publicz­ności repertuar najwyż­szego lotu. Wśród wielu świetnych tytułów sukces, niestety poło­wiczny, przy­niosła jedynie premiera „Hamleta” w reży­serii Krystyny Tyszarskiej. Spektakl ten – czytelnie ekspo­nujący dramat władzy i odzna­czający się klarowną insce­ni­zacją – drażnił słaba obsadą kilku ról, bronił się nato­miast dobrą grą Kazimierza Mohylewskiego, którego Hamlet – młody i gniewny – zdawał się współ­brzmieć z gorącym finałem kończącej się dekady lat sześć­dzie­siątych. Ten sam etos władzy podjęła Tyszarska w szek­spi­row­skiej „Miarce za miarkę” i byłoby to przed­sta­wienie zgoła odkrywcze, gdyby ta wcale suge­stywna insce­ni­zacja znalazła wsparcie w równie suge­stywnym aktorstwie.

Krystyna Tyszarska i Celestyn Skołuda usiłowali nadto zdobyć publiczność „Brytannikiem” Racine’a, „Maskaradą” Lermontowa, „Wujaszkiem Wanią” Czechowa, „Sułkowskim” Żerom­skiego, ale przed­sta­wienia te, insce­ni­za­cyjnie sprawne, niekiedy robione z wyobraźnią, utykały na mieli­znach gry aktorskiej.

Próbowano co prawda sięgać do pozycji lżej­szych, jak „Niecnota w sidłach” Radziwiłłówny”, „odludek” Menanadra czy „Kulig” Wybickiego, ale i ten repertuar, choć wysta­wiany stylowo i ze smakiem, nie zdołał prze­konać do teatru ani widzów, ani recen­zentów.” (7)

 

Adolf Chronicki dyrektor i kierownik arty­styczny arty­styczny (1 września 1970 – 31 grudnia 1974)

Przede wszystkim nie przy­jąłbym funkcji dyrektora w ogóle, a w Wałbrzychu w szcze­gól­ności. Trudno było do tego miasta ściągnąć wybitnych reży­serów, sceno­grafów, aktorów, co – rzecz jasna – w jakimś sensie „limi­towało” możli­wości arty­styczne teatru.

Kolejnym dyrek­torem wałbrzy­skiego Teatru został Adolf Chronicki. Jego niewąt­pliwą zasługą było wzmoc­nienie zespołu aktor­skiego. Jednakże ambitne plany dyrektora nie zawsze udawało się zreali­zować. Źle rozpo­znane ocze­ki­wania publicz­ności sprawiły, że zain­te­re­so­wanie teatrem spadło. Mieszanina wielkich tytułów i niezbyt inte­re­su­jącej rozrywki nie budziła więk­szego zain­te­re­so­wania widowni. Adolf Chronicki został odwołany w trakcie trwania trze­ciego sezonu swej dyrekcji. (8)

Nieoceniony świadek powsta­wania i rozwoju wałbrzy­skiej sceny, Jarosław Haak, tak wspomina dyrekcję Chronickiego:

„Niemal natych­miast zjednał sobie widownię udana insce­ni­zacją „Przepióreczki” Żerom­skiego i świetnie zagrana rolą Przełęckiego. Wkrótce potem nowego dyrektora wsparła staranną reży­serią „Pigmaliona” Maryna Broniewska, zaś sam Chronicki świetną inter­pre­tacja postaci Higginsa utwierdził się na stano­wisku pierw­szego aktora wałbrzy­skiej sceny. Potem jednak było coraz gorzej „Antygona” Sofoklesa raziła szkolna popraw­nością, „Holsztyński” okazał się ponad siły zespołu aktor­skiego, „Ślubom panieńskim” zabrakło wdzięku, zaś krwawym godom Lorki – napięcia.

Skoro zawiódł wielki repertuar, uznano za właściwe szukać ratunku w „małym”. Na wałbrzy­skiej scenie zaczęły się pojawiać takie utwory, jak „Ostrożnie, świeżo malowane” Fauchois, „Druga twarz” Frickego, „Taka noc nie powtórzy się więcej” Stefanowicza, „Pepsie” Victora i „Ech, jabłuszko” Ariańskiego. To gwał­towne zała­manie się linii reper­tu­arowej teatru wywołało mieszane uczucia widowni i dość ostrą reakcję krytyki.”(9)

 

Aleksander Strokowski dyrektor i kierownik arty­styczny arty­styczny (1 stycznia 1975 – 31 grudnia 1976)

(…) miałem pewną ideę teatru i sądziłem – być może naiwnie – że będę ją mógł w Wałbrzychu zreali­zować. Nie ma przecież żadnych dowodów na to, że dobry teatr może powstać wyłącznie w ośrodkach wiel­kości Wrocławia, Krakowa czy Warszawy.

Od 1 stycznia 1975 dyrekcje Teatru objął Aleksander Strokowski, w którego reży­serii „Jan Maciej Karol Wścieklica”, uhono­rowany został na I Festiwalu Polskich Sztuk Klasycznych w Opolu. Do jego zasług należy także zaliczyć nawią­zanie współ­pracy z zamkiem w Książu, w którym wysta­wiono kilka przed­stawień, w tym znakomite „Parady”. Cały sezon 1975/​1976 obfi­tował w doskonale oceniane spek­takle. Obok wcze­śniej wspo­mnianych tytułów wymienić należy także „Rzeźnię”, „Cyda” i „Różę”.

O Strokowskim pisał Haak:

„Ten świetny insce­ni­zator kierował wałbrzyską placówką dwa lata, przy­go­to­wując w tym czasie kilka premier, których rezonans – po raz pierwszy w dziejach sceny – zdecy­do­wanie prze­kroczył granice Dolnego Śląska. Należy tu wymienić przede wszystkim „Wścieklicę” Witkacego w insce­ni­zacji Strokowskiego, „Rzeźnię” Mrożka w reży­serii Inny Korogid oraz „Cyda” i „Parady” w opra­co­waniu Forda-​​Hanaoki. Zdecydowanie największym wyda­rzeniem tego okresu była jednak insce­ni­zacja frag­mentów „Róży” skoja­rzonych z II aktem „Wyzwolenia”. Spektakl ten, odzna­czając się niezwykła dynamiką (reż. Aleksander Strokowski) i nieba­ga­telną urodą plastyczną (scen. Wacław Kula), zwracał uwagę prze­ni­kliwą inter­pre­tacją polskiego losu, zdawał się sycić niepo­kojami współ­cze­sności i anty­cy­pować nadcho­dzącą przy­szłość. I w tym sensie było to wido­wisko praw­dziwie wizjonerskie. (…)

Strokowski zawsze zresztą trak­tował klasykę jako uniwer­salny klucz do problemów współ­cze­sności. Próbował stworzyć w Wałbrzychu teatr poli­tyczny. I co ważniejsze, scena wałbrzyska po raz pierwszy w swoich dziejach wykształciła odrębną, wyraźnie zindy­wi­du­ali­zowaną poetykę, bardzo ekspre­syjną, zarazem oddaną rygorom racjo­nalnego myślenia.” (10)

Funkcję dyrektora wałbrzy­skiego Teatru Aleksander Strokowski pełnił do 31 grudnia 1976. (11) Będąc artystą wraż­liwym i wyma­ga­jącym, popadł w konflikt z częścią zespołu, co skłoniło go do odejścia z Teatru. (12) Po jego rezy­gnacji ze stano­wiska, „bezkró­lewie” trwało niemal pół roku.

 

Andrzej Maria Marczewski p.o. dyrektor i kierownik arty­styczny (10 lutego 1977 – 10 marca 1977), – dyrektor i kierownik arty­styczny (10 marca 1977 – 31 sierpnia 1981)

(…) czułem w sobie powo­łanie nie tylko insce­ni­zatora lecz także ciągoty mena­dżera. Lubię tworzyć coś nowego choćby nawet w najtrud­niej­szych okolicz­no­ściach, zawsze jest bowiem szansa na powo­dzenie, pod warunkiem, iż działa się konsekwentnie.

Kolejnym dyrek­torem został Andrzej Maria Marczewski. „Młody ten reżyser – pisze Haak – w progra­mowych zapo­wie­dziach obie­cywał, iż oprze się na reper­tuarze współ­czesnym, powoła do życia scenę studyjną, stworzy teatr autorski i przy­wróci stary obyczaj gościnnych występów. Program ten reali­zował z dużą konse­kwencją, choć z rozmaitym skutkiem arty­stycznym. Publiczność wałbrzyska zoba­czyła wówczas Hankę Bielicką w „Moralności Pani Dulskiej”, Jadwigę Chojnacką w „Celestynie” Wojasa i Zofie Rysiównę w „Fedrze” Racine’a. Jednak wido­wiska autorskie, na przykład „Mur” Tettera, „Sprawiedliwość w Kioto” Orłowskiego czy też „Ballada o Hubalu” Urbankowskiego (niewąt­pliwie najlepsze wido­wisko z tego cyklu) były przy­kładem nadmiernego libe­ra­lizmu reżysera wobec autora i jego dzieła, co w przy­padku „Posła” Marczewskiego prze­ro­dziło się w swoistą mani­fe­stacje arty­stycznego narcyzmu.

W czwartym sezonie swojej dyrekcji Marczewski powołał do życia (w 1979 roku) Ogólnopolski Festiwal Sztuk Dziecięcych pomy­ślany jako „inspi­racja działań zmie­rza­jących do zain­te­re­so­wania twórców teatralnych proble­matyką młodzieżową i dzie­cięcą” (13) Festiwal doczekał się pięciu edycji.

Rok powo­łania do życia festiwalu, będący rokiem jubi­leuszu 15-​​lecia Teatru przy­niósł ze sobą nie tylko nowa inicjatywę arty­styczną, ale także nową nazwę i zmianę linii reper­tu­arowej. W Teatrze Dramatycznym im. Jerzego Szaniawskiego pery­fe­ryjną współ­czesną drama­turgię wyparły reali­zacje klasyki lite­ratury. Na afiszu zago­ściły takie utwory jak: „Wieczór trzech króli” (reż. Maria Kaniewska), „Łotrostwa Skapena” (reż. Tomasz Grochoczyński), „Cesarz” (reż. Kazimierz Tałaj) i „Szewcy” (reż. Jacek Bunsch). Największy sukces przy­niosła jednak głośna premiera „Mistrza i Małgorzaty” w znako­mitej adap­tacji i reży­serii Andrzeja Marii Marczewskiego. Na zakoń­czenie pobytu w Wałbrzychu Marczewski przy­go­tował wyśmienitą prapre­mierę traktatu moralnego Karola Wojtyły „Przed sklepem jubilera”.

Andrzej Maria Marczewski wytrwał w Wałbrzychu przez pięć sezonów. Udało mu się w tym czasie zreali­zować własną formułę teatru, którego cechy to: wraż­liwość na niepokoje współ­cze­sności, umie­jętność filtro­wania i adap­tacji różnych awan­gar­dyzmów, skłonność do styli­styki agre­sywnej, wręcz ekspresjonistycznej.(14)

 

Maciej Dzienisiewicz dyrektor i kierownik arty­styczny (1 września 1981 – 31 sierpnia 1982)

Chciałem decy­dować sam o sobie.

Po rezy­gnacji Marczewskiego, na jeden sezon objął Teatr Maciej Dzienisiewicz. Starał się on zstąpić upra­wiany w Wałbrzychu teatr insce­ni­zatora teatrem aktora i przy­ciągał publiczność kome­diowym reper­tuarem. Spośród zapro­po­no­wanych przez niego tytułów największym uznaniem publicz­ności cieszyły się „Sen nocy letniej” i „Lekkomyślna siostra”.

 

Waldemar Stasicki dyrektor i kierownik arty­styczny (1 września 1982 – 31 stycznia 1989), – dyrektor naczelny (10 maja 1988)

Przede wszystkim Nie lubię okre­ślenia „teatr prowin­cjo­nalny”, bo jak powie­dział Mrożek – prowincja może być równie dobrze w Warszawie, jak i w Paryżu, nie jest to bowiem pojęcie geogra­ficzne, lecz raczej stan ducha i umysłu.

Dziedzictwo nieusta­lonej linii reper­tu­arowej objął po nim Waldemar Stasicki prefe­rujący teatr współ­czesny w niezbyt awan­gar­dowym wydaniu („Hamlet kuglarz”, „W małym dworku”) (15) Za największe wyda­rzenie okresu dyrekcji Stawickiego niestru­dzony recenzent i kronikarz wałbrzy­skiej sceny, Jarosław Haak uznał premierę sztuki Hanny Kralll „Powiedz, że jestem”.

Za dyrekcji Stasickiego zakończył żywot Festiwal Sztuk Dziecięcych i młodzie­żowych, na który zabrakło pieniędzy i reper­tuaru. Inna kata­strofą była konieczność opusz­czenia budynku teatralnego, wyma­ga­jącego grun­townego remontu i skazanie na półtora roku tułaczki w objeździe i poszu­ki­wania nowych miejsc do prezen­tacji przed­stawień. (16)

 

Wowo Bielicki (1 lutego 1989 – 31 sierpnia 2000) – dyrektor i kierownik arty­styczny (od 10 maja 1988) dyrektor naczelny i arty­styczny (11 maja 1988 – 31 sierpnia 2000)

(…) zoba­czyłem, że Wałbrzych jest miastem bardzo plebejskim, robot­niczym, że udział tzw. miesz­czaństwa w struk­turze tej aglo­me­racji jest bardzo ogra­ni­czony. „Wielki” świat „fachowców” od kultury nie zajmuje się prowin­cjo­nalnymi premierami.

Po Stasickim kierow­nictwo arty­styczne Teatru objął Wowo Bielicki. Swoje propo­zycje reper­tu­arowe adre­sował on do szerokiej publicz­ności. Tymczasem zaczynały już zary­so­wywać się poważ­niejsze kłopoty finansowe. Wowo Bielicki uznał, że w tej sytuacji sięganie do reper­tuaru lżej­szego i wysta­wianie jak największej ilości premier będzie skutecznym sposobem ratunku. Repertuar był bardzo różno­rodny. Obok nowości wysta­wiano też klasykę polską i obcą. Największym osią­gnięciem tego okresu było „Wesele” Stanisława Wyspiańskiego.

Za dyrekcji Bielickiego powrócono do ponie­chanego przed laty pomysłu obda­ro­wania Teatru budynkiem teraz już „dawnego” GDK. Po trzy­dziestu latach projekt okazał się równie kłopo­tliwy, a szansa na jego zreali­zo­wania równie nikła.

 

Danuta Kubica (1 września 2000 – 30 czerwca 2001) – p. o. dyrektor (1 lipca 2001 – 31 sierpnia 2002) – dyrektor i Krzysztof Kopka – kierownik artystyczny

Po najdłuższej w historii Teatru dzie­się­cio­letniej dyrekcji Bielickiego, jego miejsce zajęła Danuta Kubica, długo­letni zastępca dyrektora. Kierownictwo arty­styczne objął Krzysztof Kopka, związany poprzednio z Teatrem Dramatycznym w Legnicy. Wtedy też rozpo­częła się krótka, ale bez wątpienia owocna współ­praca między obu teatrami. Formalnie potwier­dzona podpi­saniem poro­zu­mienia. Nasz partner był szcze­gólnie inte­re­sujący, bo trafi­liśmy na jego szczytowy okres twórczy. O Legnicy było wówczas głośno.

Oba zespoły przy­go­towały razem „Wspólny pokój” wg prozy Uniłowskiego, w reży­serii Krzysztofa Kopki. W pamięci widzów szcze­gólnie wyryła się jednak insce­ni­zacja „Snu nocy letniej” w Szczawnie Zdroju. Niewątpliwy sukces nie zała­godził konfliktu, jaki powstał w teatrze i zarówno Danuta Kubica, jak i Krzysztof Kopka zrezy­gnowali ze współpracy.

 

Danuta MaroszPiotr Kruszczyński

1 września 2002 roku nastąpiła zmiana kierow­nictwa Teatru Dramatycznego w Wałbrzychu. Danuta Marosz otrzy­mując nomi­nację dyrek­torską, zapro­po­nowała szerszą formułę działań. Wspólnie z Piotrem Kruszczyńskim, który z początku objął stano­wisko konsul­tanta arty­stycznego, zade­kla­rowali powrót Teatru Dramatycznego do życia „po chwi­lowej zapaści.”

W czasie dyrekcji arty­stycznej Piotra Kruszczyńskiego istniejący od ponad 40 lat Teatr Dramatyczny im. J. Szaniawskiego w Wałbrzychu przeżywa swój renesans. Od sezonu 2002/​03 podejmuje śmiały dialog z rzeczy­wi­stością miasta, nie boi się mówić o życiu bardzo specy­ficznej wałbrzy­skiej społecz­ności i prze­kłada jej sprawy na język sceny (Rewizor, Czyż nie dobija się koni?, Kopalnia). Teatr rein­ter­pre­tacji klasyki (Przed wschodem słońca, Iwona, księż­niczka Burgunda, Burza) i prapremier, teatr młodych twórców, niekon­wen­cjo­nalnych rozwiązań i arty­stycznych debiutów (Maja Kleczewska, Karina Piwowarska, Jan Klata, Artur Tyszkiewicz, Arkadiusz Tworus, Michał Walczak, Rafał Kosowski, Paweł Zdun).

Teatr najnowszej drama­turgii rodzimej i obcej, miejsce poja­wiania się po raz pierwszy dramatów na scenie („Piaskownica”, „Powinni tego zabronić”, „Kufehek”, „Kopalnia”, „Był sobie POLAK POLAK POLAK i diabeł”, „Ja jestem Zmartwychwstaniem”). Motywem prze­wodnim reper­tuaru jest pytanie o kondycję współ­cze­snych Polaków, o niezmienność wartości, o społeczną cenę zacho­dzących w kraju zmian… Taki kształt reper­tuaru dyktuje potrzeba prowa­dzenia żywego dialogu z widzem. Wyraźnie zauwa­żalna tendencja konse­kwentnego sięgania po teksty współ­cze­snych drama­turgów zaowo­cowała zain­te­re­so­waniem zarówno ze strony publicz­ności, jak i krytyków, którzy regu­larnie wymie­niają wałbrzyski Teatr wśród czołowych scen w Polsce. Miejsce to potwier­dzają liczne nagrody zespołowe i indy­wi­dualne zdobyte na presti­żowych festi­walach i prze­glądach teatralnych.

O teatrze świadczy zespół aktorski, którego podsta­wowym atutem jest właściwe rozu­mienie roli gry zespo­łowej w procesie tworzenia spek­taklu, czasami nawet kosztem rezy­gnacji z własnej indy­wi­du­al­ności scenicznej. Postawa ta zaowo­cowała wybitnymi spek­ta­klami: „Lot nad kukułczym gniazdem”, „Rewizor”, „Czyż nie dobija się koni?”, „…córka Fizdejki”, „Iwona, księż­niczka Burgunda”. Prezentowane na wielu znamie­nitych scenach kraju, wszędzie przyj­mowane są z wielkim aplauzem, zyskując prestiżowe nagrody. W poczet laureatów wpisały się także spek­takle prapre­mierowe: „Kufehek”, znanego scena­rzysty filmowego – Jana Purzyckiego i najliczniej obsypana nagrodami za reży­serię i mistrzostwo aktorskie – „Piaskownica”, debiu­tu­jącego w Wałbrzychu a dziś bardzo już cenionego twórcy młodego poko­lenia – Michała Walczaka.

Wałbrzyski Teatr Dramatyczny prowadzi również szereg działań około­te­atralnych, często o charak­terze eduka­cyjnym dla dzieci i młodzieży, np. „Teatr dla Wszystkich”, „Konkurs na Recenzję ze Spektakli Teatru Dramatycznego”, „Konkurs na Sztukę Teatralną”, wspiera szkoły w reali­zacji ścieżek eduka­cyjnych: proz­dro­wotnej i medialnej. W wyniku tych działań, wokół Teatru skupiła się liczna grupa młodzieży w warsz­tatach teatralnych oraz w tzw. „Cieniach Teatru”, wspie­ra­jących dzia­łania promo­cyjne spek­takli oraz tworzących własne pismo teatralne „Nieregularnik Teatralny”. Teatr powołał do życia „Muzyczne Foyer”, na którego kame­ralnej scenie prezen­towane są recitale autorskie, jedynym kryterium jest ich poziom arty­styczny. Koncepcja szero­kiego otwarcia Teatru zrodziła przed­się­wzięcia typu „Wałbrzyskie Fanaberie Teatralne”, tj. swoisty przegląd polskich wydarzeń teatralnych, czy „Dni Dramaturgii” będące formą prezen­tacji współ­czesnej lite­ratury narodów euro­pej­skich i szansą dla młodych twórców teatralnych: aktorów, reży­serów, autorów. Kolejną inicjatywą jest powo­łanie galerii. „www.staraszatnia”, prezen­tu­jącej grafiki kompu­terowe, plakaty, foto­grafie. To dało szansę wałbrzy­szanom kontaktu z pracami takich mistrzów obiektywu jak Edward Hartwig czy Maciej Rusinek. Autorami wystaw są również rodzimi twórcy, bowiem Teatr otworzył się nie tylko na widza, jego rzeczy­wi­stość, ale na promocję sztuki, otwie­rając swoim miło­śnikom dostęp do niej w najszerszy możliwy sposób.

Danuta Marosz i Piotr Kruszczyński podjęli współ­pracę z młodymi twórcami, czyniąc znaczący zwrot w polityce reper­tu­arowej. Program arty­styczny nakre­ślony przez Piotra Kruszczyńskiego przy­czynił się do nawią­zania z wałbrzyską widownią żywego dialogu. Problemy społeczne i ekono­miczne, które zdomi­nowały życie miasta po zamknięciu kopalń stały się głównym tematem przedstawień.

Teatr stał się obser­wa­torem i komen­ta­torem, nie unika najbo­le­śniej­szych prze­jawów życia, nie boi się poru­szania draż­liwych problemów, staje się swoistym centrum współ­czesnej drama­turgii, miejscem, gdzie pierwsze kroki stawiają z wielkim powo­dzeniem drama­to­pi­sarze i reali­za­torzy. Kruszczyński konse­kwentnie „importuje” do wałbrzy­skiego teatru twórców ze swojej gene­racji. Młodzi reży­serzy mają okazję zapo­znawać wałbrzyszan z najnow­szymi dramatami w kolejnych cyklach dni drama­turgii. W teatralnym kalen­darzu imprez zaist­niało też „Ogólnopolskie Forum Fotografii Teatralne”j, jedyna tego typu impreza w Polsce.

Teatr Dramatyczny im Jerzego Szaniawskiego w Wałbrzychu w ciągu zaledwie jednego sezonu (2002/​2003) zdołał pokonać wielką przepaść, jaka dzieli małą, lokalną scenę od wielkich, uznanych teatrów w dużych miastach. Konsekwentnie reali­zując przyjęte zało­żenia reper­tu­arowe, obej­mujące przede wszystkim najnowszą drama­turgię, poru­szającą najistot­niejsze problemy miasta i regionu, zwrócił swymi reali­za­cjami uwagę krytyki i teatro­manów z całej Polski. To zain­te­re­so­wanie prze­łożyło się na liczne zapro­szenia do udziału w najważ­niej­szych festi­walach teatralnych w kraju (m.in. DIALOG, KONTAKT, INTERPRETACJE, a także i w Paryżu, Moskwie, Berlinie…

Konsekwentnie wdrażana w życie idea teatru AMA (Aktualny Mądry Atrakcyjny) sprawiła, że z Teatrem zaprzy­jaźniła się grupa odbiorców utoż­sa­mia­jących się ze spek­ta­klami propo­no­wanymi w reper­tuarze. Wałbrzych z zagłębia węglowego prze­kształcił się w zagłębie teatralne, które na światło dzienne wydobyło talent Michała Walczaka, Jana Klaty czy Mai Kleczewskiej. To właśnie w wałbrzyskim Teatrze rozpo­czynali swoją wędrówkę na szczyt.

Trafność doboru reper­tuaru nie zaha­mowała dalszych poszu­kiwań arty­stycznych. Z potrzeby zapre­zen­to­wania publicz­ności najnowszej lite­ratury drama­tycznej naro­dziły się Dni Dramaturgii, z potrzeby przy­bli­żenia najnow­szych trendów w sztuce teatralnej powstały „Wałbrzyskie FANABERIE Teatralne”, z potrzeby nieustannego, bliskiego kontaktu z widzami powstają liczne programy eduka­cyjne dla młodzieży. Teatr Dramatyczny w Wałbrzychu stał teatrem otwartym: zaprzy­jaźnił się z Miastem i jego miesz­kańcami, rozsze­rzając swoją dzia­łalność o nowe formy aktyw­ności arty­stycznej. Obok przed­stawień własnych Teatru, będących jego chlubą i najważ­niejszym zadaniem, powstawać zaczęło tutaj wiele spek­takli warsz­ta­towych, rozwijały się nowe formy eduka­cyjne i prowa­dzony jest nieustający dialog z Publicznością.

Od sezonu 2008/​2009 rozpo­czyna się teatralna współ­cze­sność, czyli temat na kolejną opowieść. W przyszłości.

Od 2008 roku rozpoczął się nowy etap w życiu Teatru – dyrekcja artystyczna Sebastiana Majewskiego, szefującego wespół z Danutą Marosz.

Sebastian Majewski, rozpoczynając pracę w Teatrze Dramatycznym, zaproponował cykl działań okołoteatralnych pod nazwą „Miejski przebieg”. Misją projektu było poznanie specyfiki miasta poprzez odwołanie się do kategorii charakteryzujących organizmy żywe (cechy charakteru, zmysły). Byłą to próba budowania pozytywnego wizerunku miasta poprzez odwołania do wyobraźni, wrażliwości, wspomnień. Projekt zakładał aktywność uczestników. Był to pierwszy zwiastun nadchodzących zmian w kształtowaniu repertuaru i formułowaniu misji Teatru.
Majewski, rozwijając i przeobrażając „wałbrzyskie fascynacje” poprzednika, nie poprzestał na dialogu i obserwacji, ale zdecydował się dotknąć materii miasta, zanurzyć się w niej. Z Wałbrzycha uczynił i temat, i obiekt działań artystycznych, dążąc do swoistej teatralizacji przestrzeni miejskiej. Spacery,  z perspektywy czasu, wydają się preludium do wyprowadzenia spektaklu z siedziby Teatru.

Pierwszy sezon dyrekcji Majewskiego można określić mianem „łagodnie przejściowego” pomiędzy ideą eksploracji lokalnych tematów uniwersalizowanych przez nowych twórców  i reinterpretacji klasyki a poszukiwaniem wielorakich kontekstów artystycznych do wybranych tematów. To przejście od zaangażowanego lokalnie teatru, ku bardziej autonomicznej formie przebiegało jednak ewolucyjnie. Za swoisty zwiastun tego poszukiwania można uznać „Kierunek 074” inicjatywę artystyczną nowego dyrektora, nadal związaną ściśle z Wałbrzychem – jego historią i tożsamością. W obrębie tego cyklu powstawały spektakle i performansy, czytania i dyskursy na pograniczu happeningu. Dyrektor rozpoczął budowanie teatru o wyraźnie autorskim charakterze, a trzonem „Kierunku 074” były jego sztuki („Świadectwo wzlotu upadku wzlotu wzlotu wzlotu upadku itd. Antka Kochanka”. „Peregrynacje Czarnej Izy Wałbrzyskiej”, „Z rodziny Iglaków”).

Nowy sezon zaplanowany został przez Sebastiana Majewskiego pod hasłem „znamy, znamy!”. Ów „tytuł” sezonu oznaczał, że w repertuarze pojawiały się przedstawienia oparte o znane motywy kulturowe, zwłaszcza literackie i filmowe, którym przeniesienie na scenę nadawało nowe znaczenie. Poprzez cykl spektakli różnych twórców, Majewski budował swoją własną opowieść o kulturowych schematach. Każdym tytułem starał się przekraczać przyzwyczajenia, kontestować modelowe i pozbawione refleksji interpretacje.

Polemikę ze stereotypem kontynuował w następnym sezonie pod hasłem „ZNAMY, ZNAMY do kwadratu”, co oznacza, że prezentowane na scenie spektakle stanowić miały wyraźne nawiązanie do popularnych motywów kulturowych: filmowych i literackich… Tylko jeszcze bardziej.

Kolejny sezon „wolimy, wolimy” brał „na warsztat” popularne gatunki, by znów w obrębie tego, co pozornie znane, szukać niezwykłości. Podobnie było w sezonie „!zapooomnij?”, który redefiniował znaczenie świąt – zarówno świeckich, jak i religijnych.

Kluczem do dyrekcji Sebastiana Majewskiego wydaje się słowo „nieoczywistość”, gdyż z żelazną konsekwencją twórczo igrał z oczekiwaniami widzów, nie unikając przy tym konfrontacji, szukając płaszczyzny spotkań i wymiany opinii. Zaproponował cykl debat poświęconych spektaklom repertuarowym, odkrywał dziwne i piękne zakątki miasta i zapraszał widzów, by przyjrzeli się im na nowo. Uciekał ze spektaklami do kina, kopalni, mieszkania – byle zerwać z rutyną, zaskoczyć, znaleźć nowy kontekst. Rozszerzył i przeobraził formułę „Dni Dramaturgii”, wzbogacając ją o nowe tematy, budując z czytania performatywnego prawdziwy performans.

Kodyfikując i katalogując swoje pomysły w cykle i tematy, Majewski, paradoksalnie, każdym projektem starał się zrywać istniejące schematy. Poszukiwał nowych form wyrazu i eksplorował tereny teatrowi nieznane. Wniósł ze sobą poczucie nieskrępowanej wolności twórczej i z tym poczuciem kreował wizję swojego repertuaru, nie tyle jako dyrektor zarządzający instytucją, co reżyser budujący z poszczególnych spektakli i projektów jeden autorski metaspektakl. Konsekwencja i spójność tej koncepcji przyniosła jej zarówno zwolenników, jak i przeciwników. Niezaprzeczalnie jednak zwróciła uwagę teatralnej Polski i nie pozwoliła zapomnieć o Teatrze Dramatycznym w Wałbrzychu, który od przeszło dekady udowadnia, że definitywnie porzucił status sceny prowincjonalnej.

Nie bez znaczenia jest także fakt, że, podobnie jak poprzednik, Sebastian Majewski w pokojowy i płynny sposób przekazał teatr swemu następcy, który we wrześniu 2013 r. rozpoczął najnowszy etap historii wałbrzyskiej sceny: „dyrekcję Danuty Marosz i Piotra Ratajczaka”.

Piotr Ratajczak, reżyser znany wcześniej w Wałbrzychu z realizacji „Bohatera roku” i „Sorry, Winnetou” , przejął dyrektorskie stery od Sebastiana Majewskiego 1 stycznia 2013 roku. Do jesieni realizował „zaprogramowany” przez poprzednika sezon „!zapooomnij?”( sygnując już m.in. premiery: „Betlejem polskie” w reż. Wojciecha Farugi, „Na Boga!” w reż. Marcina Libera i „W samo południe” w reż. Wojtka Ziemilskiego), by od września 2013 r. rozpocząć wdrażanie swojego pomysłu na Dramatyczny.

Ratajczaka od początku interesowała klasa średnia i „klasa ludowa”, z którą chciał wejść w bliski dialog. Postanowił przyjrzeć się jej systemowi wartości i jednocześnie otworzyć teatr na nową komunikację z widzem oraz nową tematykę.

Pomysłem na wejście w bezpośredni kontakt z publicznością miał być sezon (2013/2014) zatytułowany „Normalsi. Żadnych herosów. Dekalog”, podejmujący problem etyki i moralności w codziennym życiu. Inspirowany kultowym cyklem filmowym Kieślowskiego/Piesiewicza „Teatr Moralnego Niepokoju” wpisany był w plan kreowania „teatru popularnego z misją społeczną”.

Gdy z moralnością polskiej klasy średniej mierzyli się zaproszeni po raz pierwszy do współpracy w Wałbrzychu Maciej Podstawny („Dekalog. OPOWIEŚCI PLEMIENNE”) czy Marcin Wierzchowski („Dekalog. VOLARE”), sam Ratajczak poszukiwał nowego kontekstu wałbrzyskiego, rozczytując pamiętniki mieszkańców. Efektem był spektakl „Wałbrzych Utopia 2.039”, którym teatr jednocześnie świętował 50. sezon artystyczny.

Równolegle do „Normalsów” nowy dyrektor zaproponował nurt sowizdrzalski, w postaci radykalnej rozrywki, wychodzącej z teatru do barów w Śródmieściu. Tak narodził się pomysł na serial kabaretowy „Dom Aktora” Michała Walczaka (dotychczas 4 odcinki) oraz cykl stand-upów: „Stój, bo strzelam!” . Zaproszenie widzów do wspólnoty w, rozbrajającym trudną rzeczywistość, śmiechu.

Kontynuacją opisywanych wyżej poszukiwań jest trwający obecnie sezon „Jak wam się podoba?”, pomyślany jako konfrontacja z powszechnymi gustami publiczności oraz badanie w Wałbrzychu pulsu teatru ludowego. Teatru, który ma zamiar w ambitny sposób realizować postulat społecznościowej sztuki „dla ludzi”.

Wraz z dyrekcją Piotra Ratajczaka Teatr zaczął intensywniej realizować koprodukcje (z Teatrem Współczesnym w Szczecinie, Teatrem WARSawy, Teatrem Łaźnia Nowa w Krakowie/Festiwalem Boska Komedia, Międzynarodowym Festiwalem KONFRONTACJE w Lublinie).

Nowy szef artystyczny postanowił zaprosić do współpracy nie tylko twórców młodego pokolenia, dopiero rozwijających reżyserskie skrzydła, ale także tych już uznanych, można by rzec – klasyków polskiego teatru. I tak z zaproszenia do Wałbrzycha reżyserki Anny Augustynowicz powstał spektakl „Męczennicy”.

Skierowane w znacznej mierze do młodzieży przedstawienie realizuje jeszcze jeden cel obecnej dyrekcji – by dotrzeć repertuarem do nastoletniego widza, który w polskim teatrze bywa pomijany.  Z potrzeby wypełnienia tej luki narodził się pomysł na tegoroczne polsko – niemieckie Dni Dramaturgii „Z ogniem w głowie – spotkania z dramaturgią dla młodzieży” (kuratorski projekt Iwony Nowackiej i Doroty Kowalkowskiej), w ramach których twórcy z obu krajów dyskutowali o teatrze „młodych dorosłych”. Z inicjatywy dyrektora powstała nowa amatorska grupa teatralna działająca przy Teatrze, zrzeszająca młodzież i dorosłych – „Grupa Robocza”.